Cześć,


W Katowicach do wczesnych godzin rannych było minus 17,4°C


Mimo mrozu bezproblemowo (choć w nieciekawy sposób) zapala mi diesel w V740. W silniku od dawna kompresji tyle co na lekarstwo, ale reszta sprawna. Nowy akumulator, dobre wtryskiwacze, dobra pompa, czyste przewody paliwowe i niechrzczona ropa.


Świece grzeją się dwa razy i potem wio rozrusznikiem. W pierwszym momencie, ale tylko na chwilę, gdakają prawie wszystkie cylindry. Trzeba dodać gazu (nożne ssanie ;-), równocześnie rozrusznik delikatnie zwalnia (akumulator też ma zimno) i stygną świece żarowe. Zdycha większość garów, które zaskoczyły na początku. Nic to. Na placu boju zostają jeden lub dwa cylindry, które odpalają za każdym obrotem wału.


... Rozrusznik cały czas na chodzie ...


Delikatnie dodaję gazu, kręcąc bez przerwy rozrusznikiem. Jeden-dwa cylindry nadają coraz większego impetu całej maszynerii, silnik zaczyna się kręcić szybciej i szybciej. Zaskakują następne cylindry i słychać, że bydlak już niby sam pracuje, choć obroty nierówne i niskie. Teraz, największym błędem jest wyłączenie rozrusznika. Rozrusznik musi nadal kręcić.


Rozrusznik działa, traktor pracuje już niby sam. Znowu delikatnie dodaję gazu i czekam aż silnik wskoczy powyżej 1 000 rpm. Wkręcił się, więc trzymając nogę na gazie, mogę wreszcie wyłączyć rozrusznik.


Taka procedura obowiązuje powyżej -14°C na zewnątrz i trwa (kręcenie rozrusznikiem) około 20-40 sekund. Odpalanie niby agonalne, a tymczasem nadal jest to bardzo pewny sposób na uruchomienie silnika za pierwszym razem.


A jak Wasze traktory ?

Odpalanie diesla na mrozie

opis pochodzi z klubowej listy dyskusyjnej